W bibliotece są dostępne liczne prace o sztuce translatorskiej – zestawienie wybranych propozycji.
Międzynarodowy Dzień Tłumacza – to święto obchodzone jest 30 września, w dniu wspomnienia św. Hieronima ze Strydonu, uznawanego za patrona tłumaczy. Jego największym dokonaniem było tłumaczenie na łacinę tekstu Pisma Świętego z języków oryginalnych, greckiego i hebrajskiego. Przekład ten, znany jako Wulgata, stał się oficjalnym katolickim tłumaczeniem Biblii.
Dzień tłumacza był propagowany przez FIT-IFT (fr. Fédération Internationale des Traducteurs, ang. International Federation of Translators), Międzynarodową Federację Tłumaczy (obecnie afiliowaną przy UNESCO), od momentu jej utworzenia w 1953 r.
W roku 1991 FIT podjęła inicjatywę w celu oficjalnego uznania Międzynarodowego Dnia Tłumacza, aby stał się on okazją do wyrażenia dumy z wykonywania zawodu, którego ranga staje się coraz istotniejsza w erze postępującej globalizacji.
Czy wiesz, że…
Tłumaczenie książek rozpoczęło się przed datą ich drukowania. W rzeczywistości pierwsza książka wydrukowana w języku angielskim była tłumaczeniem. William Caxton, który wprowadził prasę drukarską w Anglii, wydrukował „The Recuyell of the Historyes of Troye“ w 1473 r., którą przetłumaczył z francuskiego oryginału Raoula Lefèvre’a.
Czy wiesz, że…
Najczęściej tłumaczonymi książkami świata są:
- Biblia jest przetłumaczona na największą ilość języków na świecie. Całość lub jej część jest dostępna w 3384 językach, będących językami ojczystymi blisko 96,5% ludności świata.
Z książek dla dzieci:
- „Pinokio”- autorstwa Carlo Collodiego. Opowieść ukochana przez dzieci o małym, drewnianym chłopcu została przetłumaczona na ponad 260 języków, odkąd została opublikowana po raz pierwszy w 1883 roku.
- „Mały Książę“ – Antoine’a de Saint-Exupéry’ego. Francuski pisarz również dobrze się spisał, gdyż jego książkę przetłumaczono na 253 języki od czasu jej publikacji w 1943 r.
- „Alicja w Krainie czarów” Lewisa Carolla i bajki Hansa Christiana Andersena również zostały przetłumaczone na setki języków.
Z książek dla dorosłych:
- Jeśli chodzi o 25 najczęściej tłumaczonych dzieł literackich, tylko jedna książka nie jest ani tekstem religijnym, ani książką dziecięcą. „Dwadzieścia tysięcy mil podmorskiej żeglugi“ autorstwa francuskiego pisarza Julesa Verne’a zostało przetłumaczone na 148 języków, po raz pierwszy opublikowano je w formacie seryjnym w latach 1869 – 1870. Historia przygody kapitana Nemo od tego czasu dotarła do czytelników na całym świecie.
Trochę o samych tłumaczach: napisane… powiedziane… zasłyszane…
„Pracują po cichu. Często miesiącami, ba nawet latami, siedzą nad tekstem. Liczy się dla nich każde najmniejsze słowo. Wyłapują konteksty, szukają znaczeń, budują zdania, by na końcu zniknąć pod cudzym nazwiskiem. Tłumacze – szara eminencja literatury.”
„Traduttore – traditore” czyli „Tłumacz – zdrajca”. Włoskie powiedzenie dobrze oddaje charakter pracy tłumacza, trudno nie zdradzić, kiedy przetłumaczyć trzeba nieprzetłumaczalne. W końcu przekład zawsze wiąże się z jakimś kompromisem czy nagięciem rzeczywistości. Niezależnie od tego, jak dobry jest tłumacz, zawsze tekst filtruje przez siebie, z różnym skutkiem.”
„Czasem jego własny styl wybija się z książki, czasem skrzętnie się ukrywa w zdaniach pisarza. Trudno powiedzieć, który styl pracy jest lepszy. Niezależnie jednak od tego, warto zwrócić uwagę, na fakt, że tłumacz to zawód wyjątkowo niedoceniany. Znamy autorów, cenimy wydawców, potrafimy wymienić krytyków literackich, rzadko jednak kiedy nasz wzrok zawiesza się na nazwisku tłumacza. Mało kto dziś pamięta, kto wymyślił „Kubusia Puchatka”, czy przyczynił się do sukcesu Cortazara czy Hemingwaya w Polsce. A przecież praca tłumacza, niewiele różni się od tej, którą wykonuje pisarz, jest równie odpowiedzialna i wymaga podobnej kreatywności.”
Bronisław Zieliński – tłumacz prawie wszystkich dzieł Ernesta Hemingwaya i Trumana Capote. Dzięki niemu „Komu bije dzwon” czy „Śniadanie u Tiffany’go” to lektury, do których chce się wracać. Nikt tak jak on, nie potrafił zwięźle i celnie oddać charakteru amerykańskiej prozy lat 50.
Irena Tuwim – to ona zamieniła Fredzię Phi-Phi w Kubusia Puchatka, czyniąc ze słodkiej misiowej dziewczynki, przekornego misia. Zawdzięczamy jej całą, najpiękniejszą literaturę dla dzieci „Byczka Fernando”, „Mary Poppins”, czy baśnie braci Grimm. Czasem zarzuca się jej, że zamiast tłumaczenia, pisała na nowo. Cóż, z doskonałym skutkiem.
Zofia Chądzyńska – królowa Ameryki Południowej. Wierna tłumaczka Cortazara, Borgesa i Marqueza. To między innymi (a może głównie?) jej doskonałym tłumaczeniom i intuicji językowej zawdzięczamy boom na literaturę iberoamerykańska w Polsce w latach 70. Realizm magiczny to jej drugie imię.
Jerzy Pomianowski – tłumacz z języka rosyjskiego. Do jego najwybitniejszych osiągnięć należy przekład „Archipelagu Gułag”. Udało mu się w nim oddać rosyjskiego ducha i na zawsze zapaść w pamięć milionom czytelników.
Stanisław Barańczak – człowiek instytucja. Żongluje słowami, tłumaczy wiersze, sonety, opowiastki i wszystko, co wpadnie mu do ręki, chociażby Szekspira, który dzięki jego przekładowi dostał nowe życie. Znów straszy, śmieszy i wciąga, tak jakby był napisany wczoraj, a nie prawie 500 lat temu.
Robert Stiller – podobno „Alicja w krainie czarów” to trzecia, po Biblii i dramatach Szekspira najpopularniejsza książka. W Polsce nie byłoby jej, gdyby nie Stiller. Otwórzcie swoje wydanie i spójrzcie do przypisów, tak jak on, nie pracuje dziś już nikt.
Pod adresem dzientlumacza.pl zamieszczono wirtualną wystawę Portrety przekładu, na której trzydziestu tłumaczy i tłumaczek przedstawia i poleca czytelnikom ulubioną, najbardziej wartościową lub najnowszą książkę we własnym przekładzie.
Oprac. Alina Melnicka-Zygmunt, Katarzyna Krukowska-Cyranowicz – Wydział Udostępniania Zbiorów PBW w Bydgoszczy